Promyk jasny lecz mdły, z rozstępów mgieł,
odginął,
przepił do przyjaciółki chmury, zstąpił,
uśmiechem nadziany, zmienił się w wino.
Aromatem lżejszym od snu, nie zsunął się w tłum,
lecz wniknął w plecaki nosicieli ulotek:
hałasu o nic.
Złoty skowronku wznieś z posad smętność
listopada, rewersem skib skorych wieczorów -
odwróć błękity,
niech spod zgasłych dni wytrysną strugi zielone -
strzęsione z litych;
głębin,
całe stada poranków będą je dziobać,
nicielnicą światła.
Ciszkiem wątłych świto-dali,
upływam,
jasny przecinek chwytam głodem moich oczu.
Dodane przez zdzislawis
dnia 19.11.2015 23:05 ˇ
7 Komentarzy ·
2449 Czytań ·
|