Półmrok nadchodzi,
odchodzi czysty umysł.
Zostaję tylko ja.
Nic już nie da się ukraść rzeczywistości.
Pozostaje tylko światło,
czekające aż się je wypełni, czymś sensownym.
Głowa pełna miejskiego gówna,
nic jej nie oczyści.
Mieć chociaż przez pięć minut wolny umysł,
wolną duszę.
Nie da się wciąż coś mnie dusi, coś szepcze, jakby
pusta wypełniona słowami, zero czynu, tylko słowa.
Ciemność staje się coraz ciemniejsza.
Pozostaje bezpłodność snu, czy tym zyska się
przychylność Bogów.
W nocy odwiedza mnie jasny Anioł ze zwisającymi piersiami.
Mówi, że nie mam wyboru, tylko muszę dać się
sponiewierać śmierci, aby mogła ona być dumna
z gwałtu na śmiertelniku.
W czym problem, kiedy każdy oddech życia jest Bożym gwałtem.
Sami się temu poddajemy świadomie.
Więc w czym problem?
Daj butelkę wódki i nic nie mów, tylko pij.
Pij mały człowieczku, nie oddawaj swojej wolnej świadomości,
nie możesz być niewolnikiem, bo to Bóg jest Twoim niewolnikiem,
on cierpi, że Cię stworzył, Ty mu rozkaż, abyś żył w krainie
samoistnego szczęścia, bo Twój raj się już skończył, a pragniesz żyć,
żyć swobodnie i czuć za uchem oddech wolności.
Dodane przez zupa
dnia 21.07.2007 22:13 ˇ
5 Komentarzy ·
741 Czytań ·
|