Archipelag. Podłużne cienie głów spadają
na ramiona jak klątwy. Wiem.
To już było, spełniały się wszystkie
wyrocznie o ptakach,
wstawałam późną nocą by je karmić.
Wyszarpywały jak sępy nie ukształtowane myśli.
Zakrzywionymi dziobami próbowały
zetrzeć wierzchnią warstwę,
rozerwać skórę.
Bolało.
Z każdym ukąszeniem stawałam się
bardziej toksyczna.
Gruz zasypywał palce, jakby kamienie
miażdżyły wiersze - cierpiałam
choć świat błagał
o eutanazję.
Dodane przez no_name
dnia 22.08.2015 16:59 ˇ
10 Komentarzy ·
675 Czytań ·
|