Krew moją wleję w obieg twojej krwi,
podskórne rzeki wzbierają, by dosięgnąć delty,
w rozwarte usta przenika wartki nurt,
płyniemy rozbici na cząstki istnienia.
Byle dotrzeć do brzegu, a tam na piasku,
dotyk dogania dotyk, czułość goni czułość,
na rozgrzanej słońcem krętej szachownicy
przesuwamy pionki po przekątnej ramy,
ornamenty mięśni, witraże spojrzenia,
pękają żyły, zagnieżdża się krzyk,
szach, mat, milczenie w zaciszu
zagłębienia ramion, bezładu ud,
zanim odejdę, nazwę Cię imieniem
sądnego dnia, nienasycenia.
Dodane przez Magrygał
dnia 06.07.2015 20:43 ˇ
17 Komentarzy ·
755 Czytań ·
|