Dotyk wśród ciemności, ten co grozę studzi,
ogrzewa historię jak bezdomna czułość.
Obudził sady i otula owoc
krótkiego snu, choć nie spali
tej nocy,
łańcuch się zerwał, pies czuły i wściekły.
Jakiś bóg sprawdza plany - wściekły,
słychać wrzaski nagonki, emocji nie studzi
jak ulewy wyzwisk rzuconej w twarz. Nocy
zatarte wszystkie ślady, że ze sobą spali,
we śnie tulone dziecko - czułość,
to pestka. Co zasiedla owoc?
Świat zamilkł, nawet słowo: owoc
- język próbował i niemotą wściekły,
że sen ich prześpi, oszuka, jak czas spali
na czatach przed lękiem, co zawzięcie studzi
ogniem poczętą czułość.
Wybija źródło już na skraju nocy.
Można bez trwogi, ot tak, wierzyć nocy?
Ileż to już razy swój bękarci owoc
ranek wydawał? Czyj puls utyka jak czułość
przekłutej membrany. Bezradny i wściekły
świeżo nabytą głuchotą pamięć lęków studzi.
Niechby inni, mądrzejsi tamtej nocy spali.
Najgorsze: wiedzieć, że wszystko się spali,
wciąż nowi jeńcy hołd składają nocy
zmorzeni głodem, co chce, a jednak studzi
wieczny apetyt na jedyny owoc,
któremu urąga świat, doświadczeniem wściekły,
choć burza cichnie zamieniona w czułość.
Winny! Jak z wina klarowna, wysączona czułość.
Nie przestała czuwać, nawet kiedy spali,
Za nic mając świat wściekły
na pierwszeństwo nocy
przed świtem - jego trzeźwy owoc
ponoć wszystko studzi.
Ten, kto nie potrafi, niech studzi ich czułość.
Niech podżega.
Wszelki owoc spali.
Nocy, tej nie! Nie poradzi. Wściekły.
Dodane przez volapuk
dnia 18.07.2007 04:31 ˇ
6 Komentarzy ·
727 Czytań ·
|