wabię naszego cerbera z przemoczoną sierścią
udamawiał nas kiedy dobijaliśmy się do szyb
wklęsłych pozamykanych okien
kąsam podniebienie z drutem nastroszonym gwiazdami
jak grzywy i oblizuję językiem popielate wargi
będąc już martwym
tylko stłumiona świeca przypomina o próżni
rozprutej w miejscu gdzie mogę zdmuchnąć przestrzeń
w głęboko osadzonej talii. wygięte siatkówki
piony i poziomy odbijają wewnętrzne spazmy
rodzą mątwy i posiniaczone ćmy jest coraz ciemniej
trzepot nad kukułczymi gniazdami. drżysz.
połykam Twoją ślinę. powoli rozpinam pasiastą koszulę
i całuję na przemian stopy, nadgarstki i bok
bok, nadgarstki, stopy.
Dodane przez Adam Śmigielski
dnia 16.07.2007 20:23 ˇ
10 Komentarzy ·
608 Czytań ·
|