Pod urągającym niebem, w płytkim stawie,
gdzie tylko skrzek żaby i martwych ślimaków
opustoszałe muszle,
i dna miękkie podbrzusze, muliste i śliskie,
zakasawszy rękawy, w podmokłej spódnicy,
pochylona nad wodą - miarowo poruszając
wiosłami ramion topiłaś płód,
obietnicę, zapowiedź, przysięgę,
niewyrośniętą, zamarłą, znieruchomiałą,
nie utuloną, nie dotkniętą, nie wyśpiewaną,
poczętą w zaciszu, na brzegu, w wodorostów
tłumie, z bluszczem oplatającym nagie stopy,
wpatrzona w rybie oczy i ranę ust
powtarzałaś ochrypłą mantrę: już tylko
za sakiewkę goryczy, za dukata
bezwstydu, bez hostii miłosnej
i gasnącej bieli
prześcieradeł,
schnących na wisielczym sznurze
mlecznej drogi.
Dodane przez Magrygał
dnia 18.03.2015 20:36 ˇ
14 Komentarzy ·
586 Czytań ·
|