Kiedyś przy ogniu czytaliśmy z oparzeń
jak ze śpiewnika, piosenki w języku,
który znał się na kradzionych czereśniach.
Teraz w ustach czuć drewno.
I z drewnianych klocków budujemy schronienia,
bo cały czas wierzysz, że deszcz może nas rozszarpać
jak bengalski tygrys i jesteśmy na innym, ciepłym kontynencie,
a zima to kochanka, o której nic nie wiesz.
Jednak on w końcu przyjdzie, otaczający go nimb, jak ultrafiolet
rozpozna wszystkie fałszywe banknoty, którymi płaciłem
za kwiaty, broszki i obiady w fastfoodach.
Teraz w ustach czuć drewno,
ale przynajmniej jesteśmy syci, pękają szwy i znów poddajemy się
sprawnym palcom chirurgów, którzy oferują obce ciała
- rozpuszczalne jak guma maomam. Doraźne i nieszkodliwe
połączenia.
Dodane przez kastor
dnia 10.07.2007 15:20 ˇ
12 Komentarzy ·
847 Czytań ·
|