w październikowe poranki przyodziane
w zziębnięte liście klonów
mała pele z warkoczykami w kokardach
na bosaka biegała do piekarni
gdzie w przypływie miłosierdzia piekarz
nierozważnie wygarnął garść okruszyn
po które stado wróbli na obrzękłych konarach
drzew czekało zadając sobie pytanie
komu przypadnie uczta z chleba powszedniego
kiedy zapadały się płonące belki
mała pele z rączkami w kieszeni fartuszka
paluszkami po okruszkach chleba jak po koralikach
różańca przepowiadała dojrzale przyszłość
rozproszonych
śpiewała pieśń o łanie kłosów
Dodane przez gacek
dnia 08.07.2007 21:22 ˇ
4 Komentarzy ·
782 Czytań ·
|