Grad w Monachium potrafił rozczulić bezdomnych,
brzuch kwiaciarki - gorsetu rozdęty słonecznik
przypominał poetom, że nie są bezpieczni,
nawet nadzy przed lustrem wciąż będą przytomni.
W noc potworów tabletki były perukami,
przykrywały wnętrzności garścią dobrych wieści,
szum Izary słyszanej pod estakadami
szelestem postukiwał, stukotem szeleścił.
Kochana Ruth dziś pewnie dziewczęco dojrzewa,
słońce omiata żagle jej stwardniałych kolan,
jej piersi wyrastają - z białej ziemi drzewa
niegotowe na wyrąb w kształt ścinanych polan,
ja gdzieś daleko od niej woskiem twarz zalewam,
dziś dobry czas, by umrzeć - król Orfeusz woła.
5.07.2007r.
Dodane przez Półksiężyc
dnia 07.07.2007 22:24 ˇ
2 Komentarzy ·
908 Czytań ·
|