mury Kotoru wzdłuż bocznej szyby - brama połyka
takich jak my wyznawców przeszłości, a targ rybny
wypluwa. Komitet powitalny kotów, schody, schody
do cerkwi wczepionej pazurami w czarne góry
tortury suchym kranem z wodą. Kobiety piją wino
wybieramy drogę cieniową pod pręgierz. Zbogom
tu wszystkie liczby zaczynają rosnąć - wznosimy się
spiralnie ponad czerwoną kreskę silnika; plama między
mostkiem a klatką powiększa się - zmywam potem
grzech beztroski. Przepuszczamy autokar z potępionymi
(może to tylko turyści), z wysokości ptaków zatrzymuję
słońce, przelewam dłońmi zatokę... "czy to już niebo?"
czyściec, 'miałaś ochotę zapłakać, ale ci przerwałem'
obłoki bez barierek to lekkie drżenie zawieszenia; marzę
o arbuzie nadjedzonym przez pszczoły. Może właśnie
tam w dole był cel podróży? Zwodniczy błękit wysusza
języki i zasiewa ciszę między nami; Kotor po zachodzie
odpowiada pustką, zatoką snów, klepsydrą
Dodane przez xlax
dnia 22.02.2014 22:32 ˇ
3 Komentarzy ·
673 Czytań ·
|