Wśliznął się w trumnę pejzażu ten szelest,
malarstwo flamandzkie czy co do cholery.
Kot płacze na schodach wtulony
w poduszkę marcowej śnieżycy, opery
na trzy, i już cztery: inflacja pór,
miesięcy, całego poczucia. Człowiek
budzi się w człowieku (pst, kurwa, kocie)
z ręką w kanale, na pilocie
ciągłego czuwania: lepkie ślady, Vermeery,
szumy, telepatia, higiena usteczek
nienawykłych do posług, do szukania związku.
Powrót do źródeł, najęty jak kłamie --
poparzony, pojebany, w futro
wsunięty jak w trumnę.
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 00:00 ˇ
2061 Czytań ·
|