Oczarowałaś, ale jednocześnie obudziłaś
czarny kolor. Diabła i piekło pod powiekami
rozpaliłaś. Ognisko i żaru dodałaś do języka.
Wypełniłaś ciepłem węch a płomienie weszły w muzykę.
Wszelkie zmysły zamiast rozpłynąć się spokojnie
jak woda na równinie, ty iskierka nagle
czynisz, że las i łąki i kartofliska płoną.
Nawet niebo wypełniasz zorzą
i miesza się we mnie miłość z logiką.
Jest w tobie coś z wiosny, z budzenia się do życia
Piasku, który obdarowany kroplą życie rozjątrza.
Cóż uczynić w tym nagłym nadmiarze wiedzy,
kiedy dotarłem do wyobraźni i mogę
oglądać ciebie ze wszystkich stron. Dobrą i okrutną.
Z rozłożonymi i ściśniętymi udami.
Pomiędzy wschodem a zachodem życia.
I mogę podziwiać w pogardzie
odwracać role i nie wiedzieć
czy jest coś pierwsze czy ostatnie?
Czy w ogóle jest coś czy bywa?
A ja kochanek metafizyczny
mieszczę się w pierścieniu,
który nosisz na palcu, kiedy słońce
kładzie na nim promienie i wszelkie kontury
ulegają rozbiciu w nieoznaczoność.
Dodane przez Jędrzej Kuzyn
dnia 20.12.2013 19:15 ˇ
2 Komentarzy ·
589 Czytań ·
|