rozjeżdżaliśmy się w rozjazdach
byliśmy nieprzerwanie mijani
nie znaliśmy naszych głosów
twarze nie były przedstawione
grzeczności ukłony były
poza tym co znaliśmy
co z tego że jest tobą zainteresowanie
wyświetlane słowa na murach
miasta na wsi pisane na ziemi
to jakby zderzenie dwóch rzeczywistości
w których objawił się bóg
chrześcijanom w piasku skale
naprawdę żyły wtedy te słowa
a teraz się tylko mijamy
a popatrz jak na niebie ptaki
jak płyną nieskończone tak
drżą mi ręce kiedy je widzę
milczysz bo nie wiesz co mówić
strach jest twoim bogiem chcesz
go przeskoczyć zamazać w sobie
idealnego wysłannika twoich wyrzutów
i dlaczego wciąż rozmawiam o sobie
nawet interpunkcja mnie plącze
dlatego piszę bez niej żeby być wolnym
nie spieszę się przed siebie nie wybiegam
myślę jak ciebie tu spotkać czy
na kartkach jakiejś książki w murach
starej kaplicy znającej kroki
moich dziadków ich miłosnego
splotu dłoni świadka na zawsze
błądzę a wśród ubogich nie umiem
znaleźć miejsca na tej ścieżce
w zachodzie słońca myśli spokojnej
trzeba nam będzie odejść gdzieś
gdzie kwiaty od razu będzie się
widzieć na wiosnę a liście opadną
na jesień żółte czerwone
zawsze chciałem cię poznać twoje
kroki usłyszeć za sobą czasem
słyszę obracam się nic nie widzę
pewno kiedyś rozmawialiśmy
zdaje się że pamiętam oczy szaleńca
czuły gest starszej pani budzącej
na przystanku bo przyjechał pociąg
w roju pszczół górze rosnącej ciszy
ostatnio coraz częściej w milczeniu
rozjeżdżamy się między sobą każda
godzina gdy cię nie ma trzaska
jak grube kry na lodzie z roztopami
stoimy więc przed sobą
a cienie widzimy jedynie odbijane
przez słońce
Dodane przez Piotr Tenczyk
dnia 25.06.2007 20:37 ˇ
6 Komentarzy ·
850 Czytań ·
|