to miejsce pochłania wilgoć powiek letniej wody
i pachnące rzęsy- aromat kadzidła wzroku
dzielą liźnięcia cieczy powierzchnie na rzeczy martwe i
poprawiają obrzydliwie elektryzujące ciała
włosy na czworo wplatają się w kokon bladej toni
tonie wielka ilość min wybuchają groteskowe oblicza nawet
powykręcane kurki pieca z 84. próbują wykręcić się z tego mokną
przekrwione słońca ciekłokrystaliczne oczy kontaktów występują
z brzegów odchodzących od siebie tapet o fakturze
omanu chwytliwej
ommmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm
po- skręcane gęby księżyców w warkocze komet
z odpowiedniego dystansu odmawiają mantrę drżą
ooommmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm
izolują się od miejsc składając ofiarę ze zmierzchów
swoje głowy na tacach podają padają noce na kolana a ty
huśtasz się na dachu jak gdyby nigdy nic zejdź stąd bo
w perspektywach deszczu zawiśniesz a może to lepsze niż (u)tonąć
dokądkolwiek skoczysz załóż coś pióra bo przemokniesz
w przeciwieństwo jak ćma
frunie odruch bycia
donikąd
krople pokątnie
nie
po prostu
cofają się do kranów tysiącletnich wanien
zarośniętych tysiąc zimnymi twarzami
skąd ja
skądinąd
skąd
z inąd
Dodane przez ogeon
dnia 25.06.2007 16:18 ˇ
11 Komentarzy ·
976 Czytań ·
|