w małych miasteczkach, pije się tylko świętą wodę.
prowadząc durne - mówią, że to wprost
od boga. zagryzając źdźbłem trawy jakby w nich,
można było odnaleźć smak relikwii.
nie żebym nie lubił pustych słów,
wszystkim się przecież zdarza zwariować.
zwłaszcza, gdy ma się dwie garście oceanu i rozpływa.
ostatnio nawet rozdrapuję wargi, do krwi.
aż spłyną kałużą; taki sen z pociętym monologiem,
o dochodzeniu intymnym. podobno na tyle mnie stać.
dobrze, że wiersz trochę tłumaczy i znika.
jak pływająca wyspa?
nieraz się zastanawiam- czy na nią wchodzić.
jakby nie było czterech stron świata, ale i tak jest lepiej.
może kiedyś spróbuję wrócić po wczorajsze,
aby napisać swój powrót. ciekawe
czy ktoś zrozumie? że to moje ssanie śmierci;
z motywem na dwa
i pół słowa.
Dodane przez ozon
dnia 24.06.2007 07:00 ˇ
14 Komentarzy ·
1052 Czytań ·
|