W przepieknej willi na skraju miasta
Mieszkali sobie bogacze
Osiem pokoi żadnego dziecka
(Pani wolała psy raczej)
Kawałek dalej w ubogiej chatce
Mieszkała sobie blondynka
Młoda i głupia a choć samotna
To dochowała się synka
Nocą lub rankiem gdy pani spała
Pan szedł do chatki ukradkiem
I tak figlował z tamtą blondynką
Że znowu zrobił z niej matkę
Pani z tej willi nauczycielka
Tak swego męża kochała
Ze o amorach nie chciała wiedzieć
Choć cała wieś to wiedziała
Raz syn blondynki zamiast do szkoły
Poszedł do lasu na grzyby
Uczyć się muszą tylko matoły
Więc po co miałby on niby
W tym dniu pan z willi namówił żonę
Żeby czymś wspomóc sąsiadkę
Wzięli pięć toreb jakieś pakunki
I odwiedzili tę chatkę
Biedna blondynka chlebek i grzyby
herbatkę stawia na stole
Wnet się wydało, że starszy synek
Był dzisiaj w lesie nie w szkole
Za karę poszedł spać bez kolacji
Rano się zbudził wstał z słońcem
Tylko dorośli ze snu nie wstali
Bo grzyby były trujące
Teraz nie w wiili nie w starej chatce
Lecz na cmentarzu są sobie
Nauczycielka bogacz blondynka
Odpoczywają tam w grobie
"Przechodniu pomódl się tutaj chwilę"
Z kamienia teraz tam proszą
I leżą sobie w jednej mogile
Synowie kwiaty im noszą...
|