Rękawami rynien mojego domu
spływają miękkie łzy nieba
Wyziębione uczucia burzą obrazy
pękające jak kryształ w przeciągu
powielany w setkach zdarzeń
Słupek rtęci napręża muskuły
Pot spływa wąwozem
złączonych półkul ciała
wypływając suchą stopą
w popioły codzienności
Stoimy na przeciwległych
biegunach naszych
światów
Ocean milczenia
zatapia powoli
nasze niewidzialne cienie
Sny umierają
nie doczekawszy
się swego spełnienia
Dodane przez Edmund Czynszak
dnia 29.01.2013 19:53 ˇ
4 Komentarzy ·
714 Czytań ·
|