Wymuś zmianę bo bez niej nic trociny
i piach. Z kalekiego lasu wydobądź znak
kopiąc grób autoteliczny a kiedy umrzesz
odejdź po jego lędźwi. Komunikat tej treści
wisiał na ścianie zamazany tuszem powieki.
Ślad przerwany i nie prowadzący do nikąd
skoro umiemy już rozbijać stałe na
ogniki i wilgoć trop wydaje się być
ślepy jak uliczka w bramce wersu łatwiej
pójść drogą bonina wyjść pełnym morzem
łapiąc za rękę pin Boga. Strach peela
wierci się nietomnie na słowo wymazane
ironią z zębem lub bez. Tak podjąć rękawice
trzeba asertywnie co nie znaczy nie. Próby
zawsze są nieudane, może taka ich rola?
W każdym razie komunikat wisi ogarniając
przestrzeń oka. Z tyłu rodzi się druga
sonata o tym wyżej i razem nie współbrzmią.
Brakuje trzeciej instancji zbierającej resztki
tych zbiegów choć wyrok może być jeden:
noc zapadnie o świcie a czas zmieni gramatykę
pojęcia łapanego jedynie milczącym wymówieniem
Dodane przez lingue_zero
dnia 09.06.2007 20:00 ˇ
5 Komentarzy ·
752 Czytań ·
|