Po wiodącej wzdłuż obwodu bitwy mknie alejce,
Zabliźnioną, zakrwawioną trzyma dłonią lejce
Blady jeździec na rydwanie wśród księżyca blasku.
Czarny jego płaszcz powiewa w rytm bitewnych wrzasków.
Pod kapturem wzrok wiedźmiński, oczy świecą żarem,
Wódz i rekrut, i weteran sczezł pod ich ciężarem.
A na kogo jeździec skinął dłonią w bliznach całą,
Ten po chwili padł godzony ostrzem, albo strzałą.
Wreszcie rusza jeździec w drogę w pieśniowym patosie,
Poprawiając ruchem barków swą bojową kosę.
Środkiem wsi po brukowanej jedzie wolno drodze,
Owrzodzoną, trędowatą trzyma dłonią wodze
Blady jeździec. Zszedł z rydwanu, spod płaszcza czarnego
Wyzwolił szarańczę, gnębiąc człeka i plon jego.
Skrada się do chaty chłopa - nędzarza w chorobie,
Chwycił obie i na piersi splótł mu ręce obie.
Dłoń przesunął mu wzdłuż twarzy, do serca przyłożył:
"Tego ranka żona twoja i syn twój cię złoży."
Pognał jeździec, niosąc w sercu niepoprawną dumę,
Za rydwanem zostawiając wrzody, mór i dżumę.
Dodane przez AddyP92
dnia 06.09.2012 14:35 ˇ
2 Komentarzy ·
443 Czytań ·
|