i znów w rozpalonych promieniach słońca
godziny leniwie topniały żarem,
a lawiną letnie myśli posłańców
w kolejnej minucie w mgnieniu dojrzałej,
pęczniały zakwasem złożone w nawis,
nieśmiało szparami drżąc pod pazuchą,
że nieproszone bez żalu zostawisz,
bo nie znalazły u ciebie posłuchu.
kiedy dzień z nocą się czołowo zderzy,
nie pozwolisz letnim wszak sfermentować
i bez zapomnienia z każdą się zmierzysz,
bo pamięć nie gaśnie w chłonących głowach.
w zawiłych szaradą peregrynacjach,
życia chimerycznym biegiem wiedziony,
rwiesz żywotne myśli zamiast kolacji,
w ciemnościach wieczoru nieprzeniknionych.
Dodane przez Marzena Antoniak
dnia 19.08.2012 08:30 ˇ
3 Komentarzy ·
497 Czytań ·
|