Przyleciałem do Turcji z na wskroś przestrzelonym
Sercem. Przypominało czerwony czarczaf. Przez otwór
wyglądały smutne oczy-obrazu już po
drugiej stronie, po plecach rozstania
spływało ich światło.
Tak, to Antalya! To miasto już przeszło
siebie
na wszystkie strony, więc leży zdeptane
na podniesienie ducha
i człowieka nie ma co liczyć, mało kto podnosi
z ziemi, chyba że turysta - żeby zrobić zdjęcie
na fejsbuka.
Ach "my" - miasta bliźniacy. Teraz
widzę, że więcej się miało kiczu w sobie
niż się myślało. Kończy się sezon
więc trzeba wracać do jakiejś tradycji
jeśli się ma (lub wymyślić)
I wskazującym palcem minaretu
odwoływać się do nieba
po dostawę na następny raz.
?
Dodane przez zygfryd
dnia 12.08.2012 09:13 ˇ
4 Komentarzy ·
689 Czytań ·
|