w deszczu. przecież to normalne co jakiś czas pada.
nadstawiamy ręce o ograniczonej pojemności
mimo starań, mimo chęci znowu puste i mokre.
cofam obie. choć pachnę jak on.
szlocham w zaklętych żyłach. później schnę od nowa.
tak mi szkoda zmokniętych powiek, w które wsiąkają krajobrazy.
migoczą dawne miłości, nadęci profesorowie od wierszy
i setki komórek jajowych do zapłodnienia.
czerstwe kromki chleba, karuzele z przemądrzałymi przyjaciółkami.
nie ma chwili do stracenia. jeszcze pada.
Dodane przez malgorzata bobak
dnia 17.06.2012 17:15 ˇ
1 Komentarzy ·
698 Czytań ·
|