w takie dni nie czuję się biedny
czuję się jak nędzarz na skraju
chce mi się pić
i zachlać na śmierć
spakować to co zostało
w jeden wielki mandżur
poprowadzić swój wiersz
w jakieś zajebiste zakończenie
lub położyć się na torach
pierwszego pociągu do nieba
otworzyć okno na ostatni rozdział
lecz siadam za stołem z ludźmi
którzy nie przeczytali żadnego wiersza
dla których jestem oderwaną zawleczką
granatu który zaraz wybuchnie
w antrakcie spektaklu
może kiedyś tego gówna im oszczędzę
skupiając się na podziwianiu ust
które jutro będą krzyczeć
ukrzyżuj go
do wieczora umyję ręce
ubłocone miłością
po premierze
uszczypnę się w rękę
na widok rudego
w barze
zapoluję na foki
wystrzelę spermą
na wiwat
|