Ciebie wciąż nie ma i chyba nie będzie.
Siedzę tak siódmy dzień z kłującym sercem,
zapętlony w myślach, kontemplując pętlę
w tym bałaganie słońca i much w mięsie.
Ten ukrop jest poza moim zmysłem.
Na brudną podłogę dawno opadły mi ręce.
Tej ascezy zazdrościliby prawdziwi mnisi.
Wiszę już myślami, całkiem oświecony:
Życie to krzyk lub wołanie, śmierć - praktyka ciszy.
Moje ciało obojętne, w środku otchłań
bez odpowiedzi, nie wierzę w duszę.
Włączam muzykę - chałtury wspomnienia -
pokrętne dźwięki - dziwki liżące uszy.
Krzesło mało stabilne. Odmierzyłem od sufitu.
Nie sprzątam wspomnień, myśli grzęzną.
Zaplątać, przeciągnąć, zacisnąć - jak w życiu.
Więc zaciskam. Popycham niestabilne krzesło.
Dodane przez rabi
dnia 20.05.2012 11:01 ˇ
6 Komentarzy ·
684 Czytań ·
|