Kiedyś na łące latawiec puszczałem,
trzymałem ten sznurek i sam fruwałem.
Było wspaniale, do dołu, do góry
może dla zabawy, przywlekły się chmury.
Lekkie, kłębiaste, niewinne obłoki,
powoli płynęły, stawiały me kroki.
Niebo groźnie zmarszczyło swe czoło,
a gromu demony wrzeszczały wokoło.
Pękł sznurek prędko, serce jeszcze prędzej,
latawiec pofrunął, a chmur coraz więcej.
Latawiec porwał gdzieś moje życie,
został sam sznurek, i modlitwy szept skrycie.
Dodane przez dAngello
dnia 31.05.2007 21:40 ˇ
7 Komentarzy ·
742 Czytań ·
|