O drzewa w leśnym transie!
Wasz zielony wzrok wędruje od zawsze
Hipnotyczną spiralą gałęzi ku górze,
Ale mimo to, też umiecie patrzeć
Pod nogi, jesienniejąc; złotym gestem urzec
Pochylając liście, rozkładając korony
Litując się nad ziemią, żebrzącą o niebiosa.
Dumne piersi pękają i chropowacieją
Od ciągłych wdechów piasku , w takt sapią, patrz po korze
Spływają mrówki potu, gdy tłoczą arterią
Siebie życie. Rytmicznie. Z wysiłku mogą omszeć.
Trzymają nas w dystansie, w zawieszeniu pnia
i Dopiero na szczycie oswobodzą ptakiem.
Bufory, barki świata, wpychające się między
Życie oraz śmierć w tym tłumie niczego
Nie dacie by ktokolwiek, szedł bez was, wyprzedził.
Ach Charoni dni, i mnie wzwyż zabierzcie
A ciało niech spadnie owocem z jabłoni
Dla następnych Adamów.
Dodane przez zygfryd
dnia 20.01.2012 19:05 ˇ
0 Komentarzy ·
653 Czytań ·
|