siwek nawet nie spojrzy na euro
ciągle przelicza skibę na owies
słonecznym szlakiem pszenicy którym odszedł dziadek
zbliżam się do miedzy skowronkowego nieba
któremu grusza odmówiła posłuszeństwa
gdzie trzecia pora życia spowiada kamienie
a cisza jak świst bata bolesnym wspomnieniem
powraca w tło ostatniego pokosu
siwek nawykły do orki ciągle nie wierzy
że może być lepiej
i nawet nie spojrzy w oczy samochodom
długa podróż wielkiego wozu kończy się o świcie
gdy ze spichlerza dziadkowego sadu ostatnie spada jabłko
po drodze pisząc testament garbatego cienia
przerdzewiały lemiesz nie zaorze ścierni
choć wciąż jeszcze idę nie nadążam za sobą
ciągle się oglądam jakbym chciał powrócić
tam gdzie czas jak mięta pachnie wciąż wyzwaniem
siania i koszenia
siwek stoi w stajni nawet nie pamięta kiedy go kupiłem
z pamięci skibą odchodzi moja kolęda o narodzeniu
z resztek nadziei ogień rozpalam rozpraszam ciemności
by nie pobłądzić na prostej drodze do miedzy
na której siwek prostuje kości i czas staje w miejscu
jak dzwony po ostatnim dzwonieniu
Dodane przez janusz pyzinski
dnia 19.12.2011 00:54 ˇ
2 Komentarzy ·
642 Czytań ·
|