| po wysychających ścieżkach dzieciństwa wciążbłąka się samotny koń z odstrzelonym biegunem
 marzy o zieleni łąk rozciągniętych akwarelą
 nad łożem trzymającym w objęciach zapach zbóż
 i błysk żywicy gnieżdżącej się w tajemnicy sęków
 
 
 już od wschodu skrzypią ciężkie drzwi i pies ujada
 a ja zamiast radości czuję lęk przyczajony w huraganie
 szpaków rozrywających ciszę rozwieszoną w sadzie
 nie będzie raju bo moje drzewa umarły stojąc bezwstydnie
 nagie i bez owocu niczym klaunowie zbiegli z poematu krwi
 
 
 kluczę pośród krawędzi niepokoju widzę układy liczb i prawd
 tracą blask nie czuję uśmiechu ani czterolistnej miłości
 wokół tkwią kikuty porozrzucanych nadziei
 
 
Dodane przez topor 
dnia 11.11.2011 07:36 ˇ
4 Komentarzy ·
707 Czytań ·
   |