Złote pochodnie smutku. Ile blasku
Statków lekkich przez barwy powietrza!
Poszum żagli szarą wstążką zasnuł
Szept głęboki dalekiego zmierzchu.
Cienie gną się ku ziemi. Jeszcze jasność
Sypie się z rąk czarnych - krople suche;
Głosów ciemnych kolorowy zwiastun,
Unoszony na fali podmuchów.
Jest coś w twarzach z kory, jak dym, zamyślonych.
Z mgły - jesionu płaszcz pojesienniały;
Biała cisza ramion brzozy, pochylonej
Nad innymi brzozowymi ramionami.
Dojrzały, ciężki zapach. Dzikie kwiaty
Drżą, wtulone w objęcia kamieni.
Duszna woń, jakby płomień - chyba z innego świata.
Budzą się duchy - nie wiedzieć: czy drzew, czy cieni?
Gasną ognie u stóp bezszelestnych;
Czerwonozłoty zachód: chłodny, kruchy.
Snem do góry odwraca się przestrzeń
W kręgu ciszy, zamkniętym na głucho.
Na włosach światła - liście, coraz niżej;
Zmierzch wypływa z nich i schodzi głębiej.
Znów dym. Nie widać już: gałęzie czy krzyże;
Czyjeś skrzydła, szare jak gołębie...
Dodane przez Lunar
dnia 28.10.2011 21:29 ˇ
13 Komentarzy ·
1051 Czytań ·
|