Widzę jak leżysz skulona,
Ubrana tylko w swój wstyd.
W koronie z płatków róży,
Ociekasz gęstym spełnieniem Marsa,
Wypływającym z Twojego łona i ust.
I nucisz cichutko kołysankę bezradności
Wciąż wysłuchiwaną przez nicość.
I czekasz... Próbując uciec przed czasem.
Dostrzegam na Twoich nadgarstkach
Zastygłe linie śmierci-
To pamiątka po narkotycznym tańcu z żyletką,
Który pod dyktando spokoju
Godnie zaimprowizowałaś.
Ocean Twych snów już nie jest
Dawnym bezkresem,
Lecz tylko przykrą relikwią,
Zamkniętą w małej łzie,
Spływającą w bezmiar gwiazd.
Niedoświadczona w swym
Wymiarze piękna,
Byłaś natchnieniem synów Apollona.
A teraz uderzasz głową o bramy Królestwa,
Z naszytą etykietą podrzędności.
Nie łudź się, piękna Wenus,
On dawno temu rozpoczął tą grę
I przed chwilą zasnął,
Nie dopijając nawet kawy...
Dodane przez Mahomed
dnia 20.09.2011 11:13 ˇ
4 Komentarzy ·
517 Czytań ·
|