Hola-hola-hip-hurra, śnieg pada z wysoka.
Gęsto pada, pokrywa nasz cały dziedziniec.
Wszystkie myśli latają, choć okna zamknięte.
Całe wieki wciąż prószy, dach trzeszczy jękliwie,
chore psisko na rogu łzę roni i kona.
Hola-hola-hip-hurra, w czarne werble biją.
Dzieci, które kochają straszne żołnierzyki,
koniki i drewniane miecze przede wszystkim,
przebrane za wampiry na ulicę wyjdą.
Chodź ze mną, wejdź do środka i mów, proszę, ciszej!
Hola-hola-hip-hurra, wbijaj zęby głębiej!
Oliver Twist się śmieje, gdy go Eden czesze,
wkłada mu pozłacany pierścionek na palec
i biegają w objęciach triumfalnie po placu.
Hola-hola-hip-hurra, z fletnią i skrzypcami.
W końcu się odnajdziemy w zabawnym festynie.
Będzie stara kompania, wypijemy razem
z takiej małej szklaneczki, rzadki cierpki łyczek.
Hola-hola-hip-hurra, dookoła zuchy.
Marquis de Sade z hipisem, sekretarz z włóczęgą,
kat z ofiarą w uścisku, dziewica z szatanem.
Wszyscy rozanieleni tak wielce szczęśliwi,
a śnieg prószy z wysoka. Parki krążą dalej
a moja ukochana błyszczy wniebowzięta.
Dodane przez Christos Kargas
dnia 31.05.2011 12:28 ˇ
7 Komentarzy ·
970 Czytań ·
|