Wśród szarych strzępów jelit rzeczywistości.
Wśród potrzaskanych zasad bielejących kości.
Na wargach bladych, na których ostatnia skarga
pieczęć swoją straszną, śmiertelną zawarła.
Leży w zbroi srebrem i złotem święconej,
ten który dziś jeszcze rano nosił koronę
i żądzą władzy olbrzymiej pałał tak wielką
iż w imię boga uczynił tu piekło
Sam chciał żyć wiecznie wśród sal i zabaw hucznych,
na śmierć zwykł wysyłać ludzi więc maluczkich.
Nie mając litości ni sumienia wrzutów.
Pchał w paszcze śmierci ojców oraz synów.
Lecz gdy na białym piórach świszczącej strzały.
Wyroki losu pośród bitwy go dognały.
Zrzuciły z konia w brudne krwawe błoto,
na które zawsze wstępował z ochotą.
Pieczęć rodowa w sygnecie wyryta,
na nic się zdała a śmierć przyszła skromna, cicha
Wśród okrzyków zawodzeń i bitewnych zmagań
W gasnących oczach i o sens życia pytań...
Dodane przez Egipski
dnia 03.05.2007 12:59 ˇ
8 Komentarzy ·
912 Czytań ·
|