nieporadnie w sygnaturach zimy
maluję dla Ciebie obraz
odcięta od świata wynurzam
partiami wenę
śnieżyca wypełnia na nowo ogród
ciemnością zamarł stary dom
a kominek syczy jęzorami szyszek
wynurzam pędzel z farb
strach falując uszami gasi świece
zgroza zawyła za oknami żałośnie
żarła zmrożoną watę na progu
skulonym ogonem podparła drzwi
nie wiem dycha nie dycha jednak
skomlenie hipnotyzuje po krtań
szkielet zwinięty kłębem otulam pledem
śni że nigdy z naciskiem na nigdy
krzywda zaczęła się na kanwie
odpowiedzi po próżnicy sumienia
na płótnie szkicuję wychudzony zarys
te wielkie ślepia nie proszą
pełnię funkcję samicy alfa aż podnosi
się rwetes a potem przystawia łeb
by podrapać za uchem inteligentnie
droczy jak człowiek irytuje wrednym
psikusem zlizał obraz
pozostał krytykiem o perły w słowotoku
czasem kłócę się z nim
zamieniam pędzle na grzańca
Dodane przez jadgrad
dnia 12.12.2010 14:09 ˇ
9 Komentarzy ·
1073 Czytań ·
|