wiosny i lata zachodzą przed świtem w ślad niewidzialny po furtce i progu
myśli ostatkiem sił wznoszą się z powrotem tam gdzie ojciec z głową
opartą o łono barci słuchał jej brzemienności i chronił
jak modlitewne słowo roztańczone słodkie sukienki robotnic
niebo pachniało cierpką gruszą i miętą dziadek wąchał piec potem chleb
na dalsze rozkosze bez wspinał się na palcach i zaglądał bezczelnie do okien
ciepłem dziewczęcych rąk rechotem żab ogarniam hektary metafor
stojąc w drzwiach wpatrzony w płomień rzucony w półmrok
świętego obrazu przed którym klęczy dzieciństwo
ojcze nasz i Ala ma kota
zapomniałem matko z południowej godziny siedzącej na progu
haftowanym tarniną złoty dukat słońca ostatnia zapłata
spracowanym dniom wpada przez dziurawy dach
zarastam jak ścieżka przyzwoitością z niedzielnych mszy
codziennych pacierzy klepanych jak klepie się biedę
matko w bólu rodząca poetów szukająca czasu
zapomnij o nim nie przywołuj nieba do suteren
gdzie rozbił się gliniany dzban
pawi ogon sczerniałej ikony na liściu jesiennym
Dodane przez janusz pyzinski
dnia 15.10.2010 10:14 ˇ
3 Komentarzy ·
697 Czytań ·
|