wybacz mi lipo że nie potrafiłem wprowadzić cię do nieba
na naszej ścieżce umarł ostatni koń a ja nie pamiętam
gdzie stał mój dom skiba zarosła mgłą gdy słoneczny
przewodnik pszczół w rozkołysane dłonie zmierzchu
schwycił marzenia ziemi o opuszczeniu orbity
słabiutkim szumem kolęduje la na próżno dukty w radość wiąże
na zapomnianym progu samotny siedzi Bóg jak naga zgarbiona prawda
w środku świata świat się zatrzymał brudną kroplą po szybie spływa
jak cząstka czasu co już minął ktoś się stąd wybrał w daleką podróż
z lampą księżyca i brzozowym kijem sieniami zrzędzi bezzębny zgryz
przypomnij mi gitarę usiądziemy przy ognisku
nielasowanym wapnem poparzymy dłonie
pobielimy sad i kamienie katedr
Dodane przez janusz pyzinski
dnia 19.09.2010 11:40 ˇ
8 Komentarzy ·
741 Czytań ·
|