przyleciały na listkach akacji
poczułam ich subtelny zapach
woń słonecznych dni
spędzonych w lesie nimf
oślepił mnie złocisty zagon zbóż
kryształowa fala z miejsca czerpania sił
okryła chłodem me policzki
pan powietrza pchnął mnie ku ogromnej brzozie
która czerpała pierwsze dary złotej kuli
gdy ją żegnałam
wtem zamigotało przed mymi zielonymi talerzami
i znalazłam się przy betonowych stopniach
zakręciły się słone krople w mych oczach
gdy popatrzyłam na okno bluszczem porośnięte
z których niegdyś spoglądałam na narodziny gwiazdy dnia
gdy spojrzałam na dym z komina
który kiedyś sama tworzyłam
gdy patrzyłam na alejkę z róż przed tarasem
która była moim oczkiem w głowie
gdy przeszyłam wzrokiem każdą grudkę terenu rodzinnego
gdy wzruszyłam się obrazem opoki tak bliskiej a zarazem odległej
gdy wstąpiłam na ostatni stopień
i stęsknioną dłoń położyłam na bramę do szczęścia
a ona już się otwierała
już serce podeszło mi do gradło
gdy nagle w następnej sekundzie
ulotniło się wszystko
był to dobry sen którego nadszedł kres
rozogniły się rany pozostawiając na mej duszy znamię
i rozwarłam powieki
ujrzałam pierwsze brzaski wstającego dnia
szum traw wślizgnął się mi do uszu
znów byłam sama
wśród obcych postaci
wśród tajemniczej afrykańskiej puszczy
gdzie bratnie dusze stały się nieosiągalne
a krajobrazy mojego świata
rozpłynęły się w porannej mgle
Dodane przez stopka
dnia 15.04.2007 16:37 ˇ
4 Komentarzy ·
738 Czytań ·
|