obudziłam się jako grający instrument
w motylkowych dłoniach cygańskiego malarza
rozpoczęłam wędrówkę po ziemskim szlaku
ukryty kłębek zawstydzonych myśli
wypłynął bez lęku mleczną drogą
opuściłam ciało
z wiarą dziecka przyjęłam tęczową duszę
przestrzeń rozkwitła dźwiękami
niezapisanymi ludzką ręką
tuliłam ziarno i rozkosze soczystej łąki
a dywan tkliwości rozłożyłam na pagórkach
przekomarzałam się z słonecznym wiatrem
tkając łoże z promieni
jestem nieskończonością świetlików
nie zgasnę na wieki
Dodane przez ara
dnia 14.03.2010 14:54 ˇ
7 Komentarzy ·
718 Czytań ·
|