Jak klepsydra osłaniająca się przed słońcem
- mała pustynia, bojąca się wrócić do domu.
To mogło być każde miejsce na ziemi, okna kamienic
pod powiekami, kurczący się zapach historii, do której
nie należeliśmy. Mijaliśmy się na dworcach, wiele razy
upuściłaś jakąś rzecz i ja upuściłem i żadne z nas
nie wiedziało o tym czyje ręce miały je w sobie.
Czy to był portfel, fotografie i niewidoczne kontury.
Chłopak czy dziewczynka, jakie imiona nosiły nasze dzieci.
Wierzysz, że to Paryż i jego struktura zmusiły
nas do rozstania, rosnące niebo i jego znaki nad głowami
jakby przeczuwały zbliżającą się tragedię. Jakbyśmy się mieli
nigdy nie spotkać, dotykać powietrze, które straciło
zapał do życia. Pielęgnować chorobę jak jedną stronę łóżka.
A może jednak pierwsze spotkanie, najważniejszy kadr
miłości odbyło się bez głównych
bohaterów.
Dodane przez Regina Misztela
dnia 28.03.2007 10:20 ˇ
10 Komentarzy ·
1007 Czytań ·
|