Krzyk, rozpacz, śmiech zawistny i ten drętwy szum.
Stał dumnie patrząc na martwy tłum.
Uwodzić głupców, otwierać potajemnie puszkę Pandory...
Uczuć, co to ciało, śmiertelność i ten ból gdy ktoś chory.
Spojrzenie miał zimne, jak skandynawski lód.
Ciała nie posiadał, to był istny chłód.
O władco! O potęgo umysłów oziębłych!
To dla Ciebie, to przez Ciebie trzymam ten bukiet kwiatów zwiędłych.
Ty drwisz, bo tylko drwina trzyma się tego zatrutego pocałunku.
Wskaż drogę do Szaleństwa, w jakim mam zdążać kierunku.
Lecz o to Ty odchodzisz, a wraz z Tobą te usta obklejone gumą do żucia.
Dziecięcy wzrok naiwności, a w Tobie brak współczucia.
Droga już wybrana, już krew spływa po skroni.
Charon prowadzi do króla, lecz on nie chce mojej dłoni.
Dodane przez aola
dnia 24.09.2009 14:02 ˇ
8 Komentarzy ·
449 Czytań ·
|