Wojtkowi Czemplikowi
Sarna zajrzała do okna przedziału
Była rudobrązowa jak podróżny bilet
Wiedziałem że muszę wyskoczyć do lasu
Żeby ją pogłaskać - choćby przez chwilę
Jak młodość zatrzymać - sarna zapytała
I zaraz zrobiła takie sarnie oczy
Przeskakiwaliśmy wspólnie czystą wodę
Niosły ją przed siebie leśne potoki
I małe statki ostów siadał- bezgłośnie
Na wodę tę wieczorem ukamienowaną
Słychać było serc naszych bicie
Nad krzakiem gorejącym zawisł nagłe anioł
Gość z niebios był w dżinsach wypłowiałych
Zaś skrzydła miał trochę postrzępione
Młodość zabierał do niebieskiej płachty
I uśmiechał się cicho w naszą stronę
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 00:00 ˇ
828 Czytań ·
|