Ona mówiła - bądź drzewem.
Nie błagaj wiatru o wiatr,
deszczu o deszcz, słońca o słońce.
Czekaj.
Potem wyrwała mnie stąd. Pod inne niebo.
To obsesyjne przywiązanie.
Do brył, kamieni, zakurzonych zmierzchów.
Wędrówki w czasie między tam i teraz.
Setki obrazów przy mnie na poduszce
nocą topionych w mocnych szklankach z lodem,
w bladych latarniach rozmazanych świtem.
Ten cholerny stan opętania,
dziki, rozdzierający żal!
Śnię miasto. Wygląda na szczęśliwe.
Refleksy słońca w fontannach, gołębich piórach.
Ślepa skrzypaczka przy szerokich schodach
od zawsze
zaklęta w dźwiękach.
Dalej kwiaciarki podają przechodniom
kwiaty i dłonie.
Trzeba się spieszyć, nie więdnąć, nie czekać!
Nie czekaj.
Nagle skrzypaczka przy schodach
przestała grać.
Zaległa taka cisza, jakby po graniu już nic.
I nic przed graniem.
Niejeden widział, jak odeszła.
Dodane przez Ewa
dnia 21.04.2009 16:18 ˇ
11 Komentarzy ·
1091 Czytań ·
|