Gdy zmazywałem wszystko poza asfaltem
z kartki w głowie na której rysuję
pięć siedem pięć własne widzenia
z bieli na wstążkę wyskoczył ocelot
położył się na drodze tu chcę umrzeć
łasił się po raz ostatni przed nocą
w błyszczący łańcuszek zaplotła się
krew która wypłynęła gdy jeszcze szeptał
poezja umarła, nie wierzę w jej siły
jak myślisz
czy śmierć śni czasem o samobójstwie
blada zmoczona potem ślini prześcieradło
nie wierzę w poezję nie czuję jej siły
mówił jeszcze a oczy mu puchły gasnąc
dotknąłem ich patykiem by rozprysły się
a duch spokojnie zamienił się w powiew
Dodane przez krwawygrzes
dnia 12.04.2009 10:55 ˇ
2 Komentarzy ·
537 Czytań ·
|