kiedyś wsiądę do swojej łodzi i wypłynę na metalowe morze
ominę porty bogatych bogów i ruszę w swoją burze
dziś jeszcze sztormy i chwilowe cisze
armie znajomych twarzy, dumnych i biegłych w swej sztuce
celne rozkazy pięknych złudzeń
przedświaty chwały, błogosławieństwa.
a potem ciche pół uroczyste: naprzód
brnie zgraja w pół dziki tuman pobratymców
w nie swoje marzenia spadają ołowiem
lgną do nich lubieżnie pazury pół bogów
w pół żywe serca rzucają w widownie
lecz czasem pośród gromów, piorunów i deszczu
spływa część mojej afryki w senne widzenia
kawałek duszy krawędź serca
wybrzeża do których popłynę
Dodane przez łukasz klr
dnia 13.03.2009 22:02 ˇ
1 Komentarzy ·
622 Czytań ·
|