nasze nosy utworzyły pomost dla zmęczonych ucieczką ptaków.
z tego punktu widzenia krążące nad głową mewy, już dawno zaczęły zlewać się z chmurami,
tworząc coś na podobiznę płynącego statku. wysoki maszt i powiewające w oddali chorągiewki.
okręt którego kapitan nigdy się nie uśmiechał miał na banderze świeżo wymazane twoje imię.
wpłynął do portu prawdziwie, zdzierając z załogi zmęczenie, z ust słowo wolność.
poznawanie lądu smakowało jak udane dzieciństwo, zupełnie jakby urodzili się na morzu.
przez chwile ich widok był interesujący. potem zaczęłaś marudzić, że ci zimno,
że koniecznie musisz wracać do hotelu.
decyzję o tym czy skoczyć podjąłem siedząc w wygodnym fotelu
kreśląc w wyobraźni granice ludzkiego rozsądku.
nie było mowy o halucynacjach które się po prostu pojawiały
nie doszukiwałem się w tym magii, czy alternatywnych rozwiązań.
widok plaży z lotu ptaka przypłaciłem życiem.
teraz jestem marynarzem, członkiem załogi.
Dodane przez maryspillows
dnia 14.02.2009 19:35 ˇ
2 Komentarzy ·
673 Czytań ·
|