biały, biały księżyc
obnażył grobowiec
opuszczonej kreskówki mojej
niepotrzebnej nikomu
co onegdaj machnąłem.
potworze, potworze
przybądź w swoim hermetycznym
podwójnym jestestwie
bo ja grzeję ławę
rezerwowych w domu.
krwawienie z mych nozdrzy
z tęskoty za Ritą
lepiej by było
żebym zwołał naradę
moich chłopców.
gdy umierają przyjaciele
wiesz, że śmierć
nie zada kłamu
bo tylko prawda
nie wydaje z siebie dźwięku.
Rito, droga Rito
choć żyjesz w Nowym Meksyku
i tak cię do siebie
przeniosę
dźwiękiem bębnów mych.
i mam dowód na zdjęciu
że choć nie należysz
do tych najśmielszych
to najjaśniejszy masz ząb
pod słońcem.
łatwo przyszło
łatwo poszło
jak w tańcu z gwiazdami
i oddam wszystko na krańcu
żeby tylko mieć więcej.
i nawet obraz sfotografuję
na którym jak malowany
piechur zachował
wspominki z wojny
na kawałku metalu.
miraż, garaż,
pic na wodę fotomontaż
a dla uciechy
gospodarz teraz wszystkim
palce wymasuje.
dobry Bóg
którego sławię
ale którego nie opłacę
okazuje się być w całości
ułudą i duchem.
praspołeczne słowo
ulatujące jak ptak
co zahaczył o żerdź
w głębokim
zimowym śniegu.
oceń mnie, kochanie
ale najpierw zrób mi lemoniadę
najlepiej jeszcze urodź moje dziecko
bo jeśli przyjaciele mnie przekonają
to pójdę.
mruga na mnie chyżo Rita
nie wiedziała że krwawię?
choć przyrzekłem
przed Bogiem
że nie pociągnę jej dalej.
ale to ona zaciągnęła się mną
po dogłębnym spotkaniu?
w końcu wziąłem
co mi dawano
aż wyczyściłem wszystkie słowa w tym wierszu.
Dodane przez relay
dnia 08.02.2009 12:59 ˇ
4 Komentarzy ·
735 Czytań ·
|