|
Próba wiersza.
Dzisiaj jestem niebieski, możesz mnie kojarzyć
z morzem, niebem lub wodą, zadzwonić na suki
i zgłosić wątpliwości, tak bardzo się staramy
coś o sobie powiedzieć - tu pomysł się kończy,
a zaczyna poezja. Proszę o wers ciszy.
Dziękuję, dzisiaj jestem niebieski jak toto ?
Sen jest spędzony z powiek, łasi się do lustra,
kiedy tępą żyletką zdrapuję ten kolor
z niebyłego obiektu - coś jakby boisko,
oczywiście do polo, a może do diabła ?
Tutaj pomysł się kończy, sen zmienił się w lipiec,
więc rodzę się na nowo, stoję pod prysznicem,
woda spłukuje resztki: murawę i konie,
całą trybunę vipów podobnych do diabła ?
Próbujesz odpalić auto, a kluczyk jest z lodu.
Woda, niebo i morze w małym, kruchym soplu.
Kilkadziesiąt sposobów powiedzenia - jestem,
dziękuję.
Linie Papilarne.
Czy to już pornografia? Nagie dłonie w styczniu,
mróz w księżycowej pełni - wow ! Bardzo siarczysty,
skoro wpływa na przekaz jak jacht na mieliznę.
Przecinki - sople lodu, czy lubisz brać do buzi,
albo zrywać jak mlecze z daszków nad klatkami
i gotować na wolnym ogniu z kajdankami?
Klatkami - kajdankami, czy to pornografia?
Może nie zaskakuje naszych horyzontów,
rozwartych dużo szerzej od odbytu downa,
już nic poza współczuciem - rób ze mną wszystko,
ale w jego granicach, tzn. bez niego,
w końcu nie ma już granic, kupujesz piękny jacht
i płyniesz aż do sedna, gdzie wszystko nam jedno.
Jest jeszcze "Wróżenie z ręki". Nagie dłonie w styczniu
poszukują cyganki, na płótnie Caravaggia
nie klęczy pod kościołem z tabliczką z tektury,
z pożyczonym od ciotki starym noworodkiem.
Ona patrzy i dotyka, ma suknię z atłasu,
oczy, które wystarczą za plaże Bombaju.
Kobieta nowoczesna patrzy i odkrywa
nową linię na dłoni, szczerozłotą rozkosz
za nie swoją mamonę - czy sygnet rodowy?
I żeby ktoś tak ciebie namiętnie oszukał,
bez zbędnego pieprzenia wyruchał cię w dupę.
Czy nie stwierdziłbyś w duchu - jestem zaskoczony?
I nagie dłonie w styczniu nie są już czerwone,
a białe jak dmuchawce nawet w środku nocy
i linie papilarne złączone we wzory,
wskazują precyzyjnie drogę do burdelu,
gdzie za niską opłatą ktoś je rozszyfruje
i nie będzie to trudne.
Karaluchy
Mam magnum pod poduchą, gdy robi się ciemno
wypalam sobie w głowę i otwieram oczy
w Ugandzie, jestem czarny jak wnętrze jaskini.
Drugą stronę księżyca pokrywają lasy.
A ty jakie masz zdanie w kwestii harakiri ?
Już dopada nas starość, rosną nam odnóża,
zmieniamy się w tramwaje, czy ty mnie obchodzisz ?
Czy jeszcze jeżdżę w tobie do lasu na grzyby ?
Mgła nie jest już łaskawa, nie daje prawdziwków,
tylko kopce ze ściółki, opuszczone mrowiska.
Dlatego wolę być czarny, mieć lufę przy skroni,
a kiedy broń wystrzeli po prostu przemilczeć,
jest mnie tutaj zbyt wielu, by poczuć różnicę,
więc pobawmy się śmiercią, chodźmy do lodówki.
Śmierć.
Wielki poeta w Chinach ? Jebać poetę w Chinach.
Jak ty się tutaj czujesz ? Bo ja jestem żółty.
Tak, Sahara wylała, Rivanol na ranie.
Piszę o własnych siłach, proszę to zrozumieć.
Nie chodźcie na imprezy, kamienie na szaniec,
oprzyjmy się na ścierwie, rozum jest tu krótki.
Jaka jest teza wiersza ? Zamydlić ci oczy,
pokazać metafizykę niczym mydełko fa.
Pamiętam stare radia, to nas rajcowało
ty miałaś spory posłuch, który mnie zamroczył.
Chodziłem po kościołach, pomodlić się za Ra -
bez zbędnego pieprzenia, za to żółte ciało.
Wielka poetka w Chinach - skośnooka cipka,
zespala podzespoły w stalowym hangarze
za miskę ryżu z waty, byłaś taka słodka,
upadłem teraz nisko, mam głowę na szynach,
jedzie pociąg z daleka, wiadomo co jest da -
- lej.
Ścierwo
To dwie osy w słoiku na otwartym słońcu,
życie jest w twoich rękach, po raz pierwszy plaża
nie jest nieprzemierzonym,żółtawym ręcznikiem
i morze jest w zasięgu, wystarczy poczekać,
aż zmienią się w sztafaż, wyodrębnić żądła
i pobiec w stronę wody, tam opłukać z jadu,
pokazać bilet wstępu, poczuć w kościach chłodne,
a kiedy nie wystarczy, poprosić o loda
spoconego mężczyznę w stroju zakonnicy
i patrzeć jak się męczy, kiedy nie wystarczy
pociągnąć go za rzęsy, gdzieś w ustronne miejsce,
gdzie wreszcie się nasyci twoim ciałem w pasy.
To dwie osy w słoiku na otwartym słońcu,
życie jest w twoich rękach, po raz pierwszy plaża
nie jest nieprzemierzonym,żółtawym ręcznikiem
i morze jest w zasięgu, wystarczy poczekać,
aż zmienią się w sztafaż, wyodrębnić żądła
i pobiec w stronę wody, tam opłukać z jadu,
pokazać bilet wstępu, poczuć w kościach chłodne,
a kiedy nie wystarczy, poprosić o loda
spoconego mężczyznę w stroju zakonnicy
i patrzeć jak się męczy, kiedy nie wystarczy
pociągnąć go za rzęsy, gdzieś w ustronne miejsce,
gdzie wreszcie się nasyci twoim ciałem w pasy.
( To dwie osy w słoiku na otwartym słońcu...)
Wycinek z biografii
I rzeka Lijiang wezbrała. Fioletowa woda,
efekt topnienia władzy nad zdrowym rozsądkiem
zmieniła pola ryżu w bezgraniczny rozdźwięk
pomiędzy obiecanym, a niebem jak atrapa
i fala poszła dalej, aż pod filharmonię.
Czy filharmonia w Chinach? Smyczek z kręgosłupa,
skrzypce z kości krzyżowej - to muzyka środka
na miliardy sopranów z szarpanym tenorem,
to pisk opon mózgowych, kiedy się pochylasz
po wczorajsze skarpetki w pełnym słońcu lampy,
która każe ci chodzić z pokoju na balkon,
gdzie wyraźniej widać, że bardzo pobłądziłeś,
później bicie kołatką, za drzwiami listonosz -
powołanie do wojska od Wielkiego Poety
i karabin jak fantom, bitwy już przegrane.
***
Nazywam się wiersz. Ładnie
załamany. Który
mnie stworzył
opuścił zanim skończył. Kiedy
pierwszy raz poczułem
nudę pomiędzy wersami
poznałem swoje imię.
Nazywam się wiersz. Wolny
Dodane przez Kamil Brewiński
dnia 05.02.2009 22:15 ˇ
9 Komentarzy ·
961 Czytań ·
|
|