Już nie wiem, kto namówił mnie na casting.
Miał to być film o życiu, miłości i czymś jeszcze
(bodaj o wieczności - nie czytałem scenariusza).
I proszę, mam tę rolę.
Utrzymać ją jak najdłużej.
Na kwestię codzienną
nie narzekać, jeśli szara.
(Oskarem zawsze jutro.)
Improwizować jak najwięcej.
Wyrozumiałości reżysera
nie wystawiać jednak
na próby ryzykowne.
Tylko tak w filmie grozy i złudzeń
pojawia się sporo epizodów
szczęścia, radości drobnych.
I koniecznie mieć nadzieję,
że właściciela Krainy Snów
stać na dobre zakończenie.
Nawet po napisie the end.
Dodane przez Znachor
dnia 20.01.2009 14:33 ˇ
7 Komentarzy ·
767 Czytań ·
|