nie męczyło cię regularne
zakładanie wygiętego banana. 'normalne'
przejście przez bramę było ważniejsze
od poranionych kącików.
bezcelowe.
zgnilizna była widoczna od drugiego
dzwonka. popsułeś się nietypowo, od środka,
a cecha niestrawności odpychała kwaśnych i nawet
kilku 'pewnych' dojrzałych, którzy by pochwalić
musieli założyć gumową rękawiczkę.
rzucony, kopnięty, nie sposób
dziwić się w ilu śmieciach
znalazłeś miejsce i ile przeżutych gum
i do połowy pustych butelek spotkałeś.
pożeczkowych polubiłeś.
kiedy przed zmierzchem stęchlizna krążąc
zbliżała się do kości, co razu
jakiś Mądry Bezdomny podnosił cię,
przegryzał i zostawiał pod oknem
pierwszego piętra. stojąc przed klatką,
z palcem kursującym po domofonie
między panem Kraftem a Kowalskim,
pytałeś Bezdomnego
"czy przejdę do ostatniej klasy?
czy ojciec spojrzy dziś trzeźwym okiem, czy
mama sinym?".
Dodane przez mkrl
dnia 14.01.2009 22:13 ˇ
4 Komentarzy ·
545 Czytań ·
|