Sójka, znów sójka, łamany patyk i giez.
Kiedy cichną, namiastka brązowego szumu
wsiąka w kopiec. Niewiarygodne, jak owady
potrafią wykreować role pyłków Browna.
W zawrotnym tempie niewprawione oko
dostrzega bezruch. Wciśnięty [Rec]:
kości rzucone w igliwie mrowiska stają się
białą plamą i czystym punktem odniesienia.
Cięcie. Pamiętam zapach dendromalu, sierpak
i podkowiaste blizny na łopatkach. Obrzęki
ustępują. Ktoś rozpostarł skrzydła. A ja?
Mam korzenie, karmię szlachetniejsze pędy.
Dodane przez jatoja
dnia 11.01.2009 20:42 ˇ
10 Komentarzy ·
844 Czytań ·
|